sobota, 25 stycznia 2014

Z odwiedzinami w kwaterze Sir Lindleya


W kalendarzu Święto Trzech Króli. Hmm, z tego co wiem, dla większości kanalarzy w Polsce król jest tylko jeden ! Dlatego postanowiliśmy wpaść na odwiedziny i kawkę z ciastem. Kilkadziesiąt lat temu, w 1926 r. miejsce, z którego zaczynaliśmy naszą wyprawę wyglądało zupełnie inaczej niż dziś. Nie było tylu wieżowców, ulic, hałasu. Było o wiele piękniej!



Na wejściu oczywiście standardowo przypał. Spacerujący ludzie, częściowy brak osprzętu i przytrzaśnięte żeliwem palce. Łatwo nie było. Na początku wydawało się, że droga będzie prosta....


"Regulacja rzeki Karolewki w roku 1930. Pogoda nie zawsze sprzyjała budowniczym. Mimo, że nowe koryto jeszcze nie było gotowe to rzeka już wybrała się w podróż nowym szlakiem…" (Beata Kowalska-Wajnkajm - 85-lat. Dzieje wodociągów i kanalizacji w Łodzi.  Asenizacyjno - wodna epopeja łódzka.)



W podróży towarzyszył mi kolega R. z grupy Urban Explorers Łódź, znany również z poprzedniego postu, dotyczącego kanału Łódki oraz koleżanka A.(dzięki za miłe towarzystwo). Do miejsca naszego przeznaczenia szliśmy korytem Karolewki mijając po drodze liczne kanały dolotowe. Mniejsze, większe... 


dziwnie przyozdobione rury....



a także studzienki....


I tu uświadomiliśmy sobie, jak głęboko pod powierzchnią ziemi jesteśmy. O dziwo, większość studzienek mijanych po drodze została z różnych, dziwnych względów zabetonowana.


Pomimo tego, w kanale czuć było wyraźny ciąg powietrza. Natomiast sam Lindley okazał się być bardziej gościnny niż się tego spodziewaliśmy. W gościńcu zostaliśmy poczęstowani grzybkami. Niestety, na ich odmianach się nie znamy ;) Chyba maślak. Prawda, że apetyczny okaz ?


Po kilku metrach okazało się, że trafiliśmy na ganek. Po lewej stronie burzowiec, po prawej kanał dolotowy całkiem pokaźnych rozmiarów. Jest on jednym z większych "źródeł" Karolewki. Być może prowadzi wody drenażowe z warstw wodonośnych, które kilkadziesiąt temu zasilały rzekę ? To pytanie raczej dla Krzysztofa Rutkowskiego ;-)




Rozejrzymy się nieco po okolicy. W końcu nie często jest się w tak ciekawych miejscach!



Odwieczny dylemat. Żaba do połowy szara czy do połowy zielona ? :)
Przez cały czas dochodził do nas huk przepływającyh ścieków... Odbijamy więc w lewo...


i trafiamy do zimowej kwatery Lindleya!


Po wejściu na pomost naszym oczom ukazał się wąski korytarz. Dziwny głos szeptał: ,,Chodź tu, no chodź....". Grzech nie odpowiedzieć na wezwanie mistrza.


Hmm, gadające tablice ??


 


 Jest i nasz Mistrz !


Po złożeniu pokłonów w podziękowaniu i hołdzie za przepiękne, łodzkie kanały udaliśmy się na dalsze zwiedzanie. Na końcu korytarza schody...



Wyjście na powierzchnię, z poziomu terenu wygląda równie interesująco co komora. Ciewkawe ilu z Was zdawało sobie sprawę nad czym codziennie przechodzi idąc chodnikiem :)


Wracamy z korytarza do samej komory przelewowej, której "podłoga" wyłożona jest piękną szachownicą.


Na balkonie znajdują się urządzenia śluzy, która na wypadek remontu Kolektora II może skierować ścieki do burzowca uchodzącego do rzeki Karolewki. Tym, którym szliśmy...







I jeszcze historyczne migawka sprzed lat....

"Budowa kanalizacji w ul. Karolewskiej przy Dworcu Kaliskim w 1926 r."

 "Prace przy budowie połączenia kanału z rzeką Karolewką - 1930 r."


Robiło się już dość późno. W domu czekała ukochana, zła, ponieważ wolałem spędzić wolny dzień w kanale u Lindleya niż z nią. Ale coż, gdy mistrz wezwie do siebie, odmawiać nie wolno! Tak więc na pożegnanie otrzymaliśmy zbiorową kartę VIP w razie przyszłych odwiedzin, żebyśmy nie musieli wchodzić"na przypale".


Z kanalarskim pozdrowieniem i do usłyszenia niebawem!